Linus Lewandowski to weteran ulicznych protestów. Pierwszy raz stał się szerzej znany podczas manifestacji po zatrzymaniu aktywistki Margot na Krakowskim Przedmieściu. Wskoczył wtedy na radiowóz.
Od tamtej pory był już zatrzymywany kilkanaście razy. W piątek 29 stycznia zatrzymano go pod Domami Centrum. Policja interweniowała po tym, jak ubrany na czarno mężczyzna prysnął w ich kierunku gazem. Kiedy rzucili się za nim w pościg zatrzymali przy okazji ubranego w pomarańczową kurtkę Linusa, który stał nieopodal z tęczową flagą. Pod komendą w Nowym Dworze Linusa Lewandowskiego wspierali jego przyjaciele.
„Jesteśmy przeciwko przemocy policyjnej. Demonstrujemy solidarność z osobami, które zostały bezprawnie porwane i są tu bezprawnie przetrzymywane” – mówił jeden z kolegów Linusa Lewandowskiego z grupy Homokomando, który demonstrował pod komendą z tęczową flagą.
Linusa wypuszczono dopiero po 40 godzinach. „Tym razem było dość spokojnie. Bardzo cieszyło mnie, gdy słyszałem odgłosy solidarnościowych demonstracji” – przekazał OKO.press tuż po swoim wypuszczeniu.
Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu zamierza z przyjaciółmi powołać „Fundację +48”, której celem będzie niesienie pomocy zatrzymanym w skali całej Polski. Szczegóły inicjatywy mają być przedstawione w najbliższym tygodniu.
Policja zarzuca Linusowi zaatakowanie funkcjonariusza, choć według świadków nic takiego nie miało miejsca, a zatrzymano go, bo rzucał się w oczy trzymając tęczową flagę. Z filmów, które pojawiły się w internecie, wynika, że policjanci obezwładnili go razem z mężczyzną, który prysnął w nich gazem. Linus nie miał z nim jednak nic wspólnego.
„Zarzuty są całkowicie fikcyjne. Nie naruszyłem nietykalności żadnego funkcjonariusza. Mam nadzieję, że prokurator szybko sformułuje akt oskarżenia i przekaże sprawę sądowi, który oczyści mnie z zarzutów. Że nie będzie czekał w nieskończoność – tak jak w sprawie wejścia na radiowóz 7 sierpnia, gdzie od 8 sierpnia w sprawie nie stało się absolutnie nic” – napisał Linus na swoim profilu na facebooku.
Dodał, że trzymanie go przez tak długi czas było całkowicie bezzasadne, niezgodne z prawem. „Policja stwierdziła, że jest zagrożenie zatarcia śladów – nie wiem, miałbym znaleźć i pobić policjanta, żeby zmienił zeznania, czy włamać się na policję i wykasować nagrania, czy co? Co więcej – wiedząc, że zatrzymanie nie ma szans utrzymać się w sądzie – policja mojego zażalenia na zatrzymanie po prostu… nie wysłała do sądu” – napisał Linus.
Babcia Kasia poniżona przez policjantki
Drastyczną relację przekazała mediom Katarzyna Augustynek, znana z wielu protestów jako Babcia Kasia. Kobieta stanęła w obronie dziewczyny, którą zatrzymywała policja. Babci Kasi zarzucono, że uderzyła policjanta w plecy. Ona sama się tego wypiera, choć nie zaprzecza, że dotknęła policjanta. Film z jej zatrzymania zamieścił na twitterze poseł Piotr Borys.
Najpierw przewieziono ją do komisariatu w Pruszkowie, gdzie miała być poniżona przez policjantki, które miały zerwać z niej rajstopy i ściągać jej majtki. Potem przerzucono ją do Piastowa.
„Jechałam w nocy z gołymi nogami i tak było już do końca. Tam doznałam szykan od dwóch dyżurnych na komendzie, byłam szarpana i wyzywana np. »Zamknij mordę«. Dostałam śniadanie, którego nie mogłam skończyć, bo minął czas, i bardzo mało picia. Przerzucono mnie brutalnie do innej celi lodowatej, bez kurtki czy koca. Przez parę godzin dopominałam się głośno o picie i lekarstwa (mam choroby przewlekle) i o coś do ubrania. Do końca nie dostałam tych podstawowych rzeczy. W toalecie przez te 15 godzin byłam tylko dwa razy. Na przesłuchanie skuto mnie. Na stole stała nakierowana na mnie kamera i nagrywała. To tylko zarys wydarzeń” – przekazała Katarzyna Augustynek w relacji opublikowanej przez „Codziennik Feministyczny”.
Kiedy udało nam się dziś do niej dodzwonić stwierdziła dziarsko, że już doszła do siebie. „Wzmocniła mnie wiadomość, że wypuszczono już wszystkich pozostałych, więc teraz jestem już na manifestacji pod siedzibą TVP przeciwko ich kłamstwom” – powiedziała OKO.press.
Manifestacje w całej Polsce relacjonowaliśmy na łamach OKO.press
W czasie protestów policja przekonywała, że reaguje w uzasadnionych przypadkach, by zapewnić bezpieczeństwo „także pozostałym mieszkańcom miasta”.
W odpowiedzi na wpis powtarzały się ironiczne komentarze o tym, że chodzi tylko o jednego mieszkańca – Jarosława Kaczyńskiego, pod którego domem po raz kolejny pojawili się protestujący w piątek wieczorem.
Dostępu do jego żoliborskiej willi broniły jednak szczelnie zgromadzone tam znaczne siły policji. Jeden z protestujących obliczył, że dom obstawiło około 100 radiowozów. Manifestujący po dojściu w pobliże domu prezesa PiS za namową Marty Lempart, liderki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, spokojnie się rozeszli.
Na weekend zaniechano protestów w związku z organizacją 29. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Źródło: https://oko.press/linus-na-dolku-40-godzin-drastyczne-zatrzymanie-babci-kasi-powstanie-fundacja-dla-zatrzymywanych/